Marketing afiliacyjny nie jest oszustwem, ale jest pełen mitów

Pewnie setki razy czytaliście i słyszeliście, że afiliacje to brudny interes. Ileż to anegdot i statystyk podsuwano na poparcie tej tezy komentując je zawsze w ten sam sposób, że afiliacje się kończą jak wysoka forma Messiego.

Co do drugiej części tego stwierdzenia nie mam wątpliwości, natomiast nie mogę zgodzić się z opinią, że programy partnerskie to oszustwo, a co za tym idzie, że zbliża się ich koniec. Już same liczby zdają się temu przeczyć. W różnych częściach świata wydatki na marketing afiliacyjny rosną od kilkunastu do kilkudziesięciu procent rocznie.

A słyszeliście, że afiliacje to piramida (MLM)?

Tylko, że w programach partnerskich nie płacisz za możliwość uczestnictwa, jak to jest w piramidach. Sam decydujesz jakie produkty, usługi opłaca ci się promować, a kontent, jaki powstaje w efekcie tych działań, pozostaje twój na zawsze. Nawet jak reklamodawca przestanie istnieć.

Czy pośrednik w obrocie nieruchomościami, który otrzymuje prowizję za sprzedaż domu jest oszustem? Czy takie marki jak Aviva, C&A, Fiat, Jeep, Orange, Volvo, RWE, itp. narażałyby swoją reputację prowadząc marketing afiliacyjny, gdyby nie był on czysty?

A że strony z kuponami kradną sprzedaż?

Nie należy zapominać, że kupony rabatowe są pożyteczne, jeśli chcemy na przykład zwiększyć średnią wartość zamówienia, albo wysłać impuls zakupowy do potencjalnych nabywców. Znany jest oczywiście zarzut przejmowania istniejących klientów przez serwisy z kuponami, ale przecież jest już powszechnie dostępna technologia, która pozwala na weryfikację na poziomie pojedynczego cookie czy dany wydawca generuje inkrementalną sprzedaż. Według raportu Forrestera programy partnerskie generują od kilkunastu do nawet 50% nowych klientów, w zależności od branży, rynku, itp.

Prawda jest taka, że wielu reklamodawców zapomina o dwóch podstawowych działaniach, które w istotny sposób wpływają na walkę z fraudem – dobry regulamin i nieuchronność kary za jego łamanie, co wiąże się z regularnym wykonywaniem analityki. Brak jasnych wytycznych pozostawia pole do „optymalizowania” działań afiliantów, aż do granic możliwości/ wypłacalności reklamodawców.

Albo, że fraud już nie występuje?

W zeszłym tygodniu Marcin Michalski z NetSales ogłosił, niczym Szczepkowska w ’89, że w 2014 roku skończył się w jego sieci fraud. Zresztą w podobnym tonie wypowiadają się też inni prezesi sieci afiliacyjnych w Polsce.

Radość miesza się u mnie z niepokojem, bo skoro raz na zawsze rozprawiono się z fraudem, to znaczy, że afiliacje przestały się rozwijać? Sądziłem dotąd, że na każdy nowy zamek prędzej czy później znajdzie się wytrych i jest to proces, który będzie trwał tak długo, jak długo istnieje życie?